* * *
Dzisiaj mamy 61 dzień ciąży. Totti może zacząć rodzić w każdej chwili.
Nie zostawiam jej samej nawet na chwilkę, choć i ona sama bardzo szuka mojej bliskości.
Chce być koło mnie. Cieszę się, że nasza więź jest tak silna i kiedy ona mnie potrzebuje daje mi po prostu znać, nie odklejając się od moich nóg.
Totti to mój pierwszy beardie - wymarzony, wyczekany i choć zarezerwowałam z całego miotu jej siostrę, to właśnie maleńka Totti wiedziała jak ukraść moje serce.
Już wtedy jako 6-cio tygodniowy szkrab oplotła mnie sobie wokół swojego ogonka i tak już zostało do dziś.
* * *
Siedzimy razem w porodowym kojcu. Totti podsypia, zieje, kopie, czasami sygnalizuje potrzebę wyjścia na podwórko, po to by na tarasie się rozmyślić i wrócić do domu.
Zjadła lekkie śniadanie, na drugie śniadanko skubnęła trochę gotowanego kurczaka.
Wyraźnie przestaje interesować ją jedzenie.
Temperatura skacze jak oszalała, co chwila spadki i wzrosty. Nic normalnie i standardowo.
Ale i tak bywa.
Pozostaje mi być blisko przy niej, by pomóc, kiedy będzie tego potrzebowała.
* * *
Mamy wszystko już przygotowane do zbliżającego się porodu i przyjęcia maluszków na świat. Cały zestaw potrzebnych i "na wszelki wypadek" rzeczy. Całe stosy podkładów, ręczników tych normalnych i papierowych, gruszkę do odsysania resztek wód płodowych z nosków, nożyczki, wagę i oczywiście kolorowe tasiemki do oznaczenia szkarbków. Dla maluszków mam przygotowany kojec z koszyka na pranie, w którym umieściłam mięciutki kocyczek, a pod nim poduszkę elektryczną.
Nowo narodzone maluszki będą tak w momencie kiedy mama będzie rodziła kolejne rodzeństwo.
W czasie między narodzinami kolejnych szczeniaczków, te które będą już z nami cieszyć się będą maminą obecnością i oczywiście jej mleczkiem.
Już nie mogę się ich doczekać. Jakie będą, ile chłopców, dziewczynek, jakie kolory, czy będzie wśród nich moja wyczekana Frida...……
* * *
Trzymajcie za nią kciuki.
* * *
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz